Mucha natręciucha
Autor: Krystyna Grys
Czyta: Wojciech Strózik
Ledwo brzask,
ledwo świt,
mucha już
przez okno smyk.
Zobaczyła śpiącą Zosię.
Bzyczy na nią: Obudź no się!
Zosia rączką ją odgania,
ale z muchy kawał drania.
Bzyczy głośno pod sufitem
i się z Zosi śmieje przy tym.
Siada potem tuż przy uszku.
Szepce Zosi: Wstań leniuszku.
Teraz Zosi nosek szmera.
F-r-r-u! Odfruwa już przechera.
O! Na stole zupa z mleka,
to śniadanie Zosi czeka.
Mucha wszystko pięknie myje:
Trąbkę, oczka oraz szyję.
I skrzydełka – jak należy,
wszystkie brudy na talerzyk.
Znów na figle ma ochotę,
i wymyśla nową psotę.
Ciągle fruwa, wściekle bzyka,
niczym jakaś furia dzika.
Zosia mówi zagniewana:
-Denerwujesz mnie od rana,
wykąpałaś się w mej zupie,
zaraz ci twój grzbiecik złupię.
Ale mucha
jej nie słucha
i przez okno smyk.
-Słychać tylko bzyk.