Tytuł: Przybysze z kosmosu
Autor: Małgorzata Poręba
Czyta: Wojciech Strózik
Przybysze z kosmosu
Tak usłyszał gdzieś kosmita:
„Ziemia jest wręcz znakomita!
Zaś nośnicy ludzkiej rasy
to podobno są głuptasy.
Lot na Ziemię was zachwyci.
Czy słyszycie to, kosmici?”.
Słysząc słowa takiej treści,
wnet kosmita ów obwieścił
reszcie swoich sióstr i braci,
że nie warto chwili tracić.
Czas najechać na tę Ziemię,
by zrozumieć ludzkie plemię!
Wnet kosmici się zebrali,
hop! – do statku wskakiwali,
a gdy już gotowi byli,
to kosmiczny kurs odbyli.
Dolecieli po stu latach.
Kilku stało już na czatach,
reszta wyszła zaś powoli,
aby, wedle swojej woli,
sprawdzić teren i go zbadać,
ludzi znaleźć i pogadać;
zapanować nad tym światem.
Jakże się zdziwili zatem,
kiedy weszli między ludzi;
wnet ich zapał się ostudził.
Każdy człek coś w rękach trzymał.
Czasem się do tego zginał,
czasem nawet przy tym leżał
albo wraz z tym dokądś zmierzał.
Dowiedzieli się kosmici
(chociaż byli z tropu zbici),
że to jest elektronika:
Laptop, smartfon, coś, co pika.
Trzeba było się natrudzić,
aby ludzi jakoś „zbudzić”,
aby zwrócić ich uwagę.
Nawet na kosmiczną flagę
Nie patrzyli się Ziemianie.
Nudne stało się czekanie.
Wyszedł w końcu Jaś z mieszkania.
Poczuł nutkę zatroskania,
widząc tak przejęte ludki.
Wnet założył swoje butki
i zagadał do obcego:
„Jestem Jasiu. Cześć, kolego!
Czemu jesteś taki smutny?”.
„Ten świat taki jest okrutny!
Ja tak chciałem dziś was poznać,
nowych uczuć również doznać,
może potem, może latem
zapanować nad tym światem…
A wy się nie przejmujecie.
Nie wypada wam tak przecież!”.
Jasiu wstydził się okropnie.
„Ja przepraszam! Wręcz stokrotnie!
Może powiem memu tacie,
jaki tutaj problem macie:
że pragniecie nami władać?
Nie chcę cierpień wam dokładać!”.
„Ech, już mi się odechciało.
Jak to się w ogóle stało,
że rozmawiasz ze mną teraz?”.
„Ja już to mówiłem nieraz:
mam swój tablet, lubię granie,
ale z nosem wciąż w ekranie
mogę stracić wnet okazję
na coś super. Na inwazję!
No i proszę, panie ludku,
mam kosmitę, tu, w ogródku!”.
Uśmiechnęli się radośnie
(chociaż ludek nieco skośnie).
Później długo rozmawiali.
Zaraz się za kumplowali.
Choć kosmici odlecieli,
bo już dość tej Ziemi mieli,
ten tu ludek został z Jankiem
i wraz z każdym już porankiem
badał nowe środowisko
raz daleko, a raz blisko.
A Jaś, zamiast komputera,
miał od teraz przyjaciela.